Droga Redakcjo „Uzdrawiacza”
„Pani Pietroszczenko mnie wyleczyła” W 1995 roku złamałem prawą nogę w podudziu. Było to złamanie spiralne, po złożeniu operacyjnym w Szpitalu Miejskim w Dąbrowie Górniczej noga długo się goiła. Kości się nie zrastały, a ze śrub, którymi były poskręcane ciekła ropa. Jak się okazało po rentgenie, w kości były martwaki.
W 1996 roku zmieniłem szpital na Szpital Chirurgii Urazowej w Piekarach Śląskich. Tu poddałem się drugiej operacji , w czasie której usunięto martwaki. Podczas pobytu w szpitalu i po operacji zostałem zarażony gronkowcem złocistym. Podjąłem leczenie autoszczepionkami, bakteriofagami i różnymi lekami, a także ziołami.
Po roku czasu brania leków gronkowiec został uśpiony. W tym czasie w 1997 roku poddałem się kolejnej operacji przeszczepu kości, po jakimś czasie (około 6 miesięcy) gronkowiec odżył, ponieważ ciekła ropa. Gdy zrobiłem wymaz okazało się, że są dwa szczepy. Wiedząc i czując, że organizm jest bardzo wycieńczony od ciągłego brania leków, zastrzyków, autoszczepionek przytyłem i czułem się fatalnie. Traciłem nadzieję, zacząłem szukać innego sposobu na wyleczenie.
W 1998 roku żona wyczytała w „Dzienniku Zachodnim”, w rubryce „zdrowie” ogłoszenie Bioenergoterapia, między innymi „leczę gronkowca”. Zaraz zadzwoniłem pod podany numer, jak się okazało w Gliwicach i umówiłem się na wizytę. Na pierwszą wizytę pojechałem z żoną, ponieważ byłem bardzo słaby i niepewny w chodzeniu (była to zima). Pani Pietroszczenko powiedziała, że mnie wyleczy, ale muszę słuchać jej poleceń, na co się zgodziłem. Po wizycie czułem się osłabiony, ale jeż po kilku wizytach czułem się coraz lepiej. Z początku jeździłem 3 razy w miesiącu, potem 2 razy, później już raz w miesiącu.
Dzięki pani Pietroszczenko wróciłem do dawnej wagi, czułem się dobrze. Z rany ciekło coraz mniej, aż przestało zupełnie. Zrobiłem wymaz z rany i okazało się,że gronkowca nie ma. Będąc na wyznaczonej wizycie w Szpitalu w Piekarach Śląskich zrobiłem zdjęcie rentgenowskie, na którym wyszło, że kość jest ładnie cała zalana. Postanowiłem zaczekać i nie goić jeszcze ran (były to rany po śrubach), po kilku miesiącach znów zrobiłem wymaz i wynik był także ujemny. Zagoiłem więc rany, ale nie zrezygnowałem z wizyt co jakiś czas u Pani Pietroszczenko. W październiku 2000 roku, byłem na Komisji Lekarskiej, lekarz nie chcial wierzyć że tak wyzdrowiałem, mówiąc kilka razy:”Chyba Ten z góry nad panem trzymał rękę”. Byłem na rencie 5 lat, od listopada 2000 roku pracuję, czuję dobrze, za co serdecznie dziekuję Pani Pietroszczenko.